 Piła, 9 listopada 1995 roku. 14-letnia Daria Młynarczyk jedzie po książkę do księgarni. Cieszy się, że nazajutrz rozpocznie wymarzone lekcje języka angielskiego.
Kiedy nie wysiada z ostatniego tego dnia autobusu, rodziców ogarnia strach, czy nie stało się coś złego. Po tym, jak ich trzyletnia córeczka zginęła od porażenia prądem, wolą dmuchać na zimne. Dzwonią do znajomych, odwiedzają szpitale, pytają na policji – słyszą, że to już duża dziewczyna, może jest na gigancie. Daria na gigancie? Przecież ją trzeba było namawiać, by wyszła z domu i poszła do koleżanek! Małomówna, nie zwierzała się, przynosiła czwórki, trójki, uczęszczała na kółko recytatorskie. Nie sprawiała żadnych kłopotów. Na mieście pojawiają się wizerunki Darii: 165 cm wzrostu, pieprzyk na lewym policzku, oczy piwne, włosy spięte z tyłu głowy, uśmiechnięta.
 Nic – cisza. Kilka lat później dzięki inicjatywie Fundacji ITAKA w oparciu o symulację komputerową powstaje portret, jak Daria mogłaby wyglądać obecnie. Zdjęcie trafia na plakaty obok innych zaginionych dzieci.
Znów żadnego śladu, który prowadziłby do rozwiązania zagadki. Mariusz Szalbierz
Internetowy dziennik FaktyPilskie.pl zastrzega sobie prawo redakcji do skrótów, bądź usunięcia komentarza zawierającego treści zabronione przez prawo, wulgarne, obraźliwie lub w inny sposób rażąco naruszające zasady współżycia społecznego. Jednocześnie przypominamy, że osoba zamieszczająca tego rodzaju komentarz może ponieść za jego treść odpowiedzialność karną i cywilną.
|